Tak, dzisiaj będzie o krzesłach, które dostały ode mnie nowe życie:) Utrzymane są oczywiście w duchu shabby chic, a przynajmniej te pierwsze. Kolor bieli ciągle u mnie króluje!!! Na to przyszły przetarcia i wosk.Jednak sporo pracy poświęciłam, by mogły na nowo cieszyć oko...Czas jaki upłynął od ich powstania i miejsca w których się zadomawiały przez lata dały im we znaki.Sporo elementów musiałam dorobić, łącznie z wymianą siedziska, szpachla też poszła w ruch nie mówiąc już o kleju, ale jak mogłabym takie skarby zostawić na pastwę losu??? :)
Kolejne krzesła, które zdołałam uratować to eklektyczne, prawdopodobnie przedwojenne.Cudownie wygodne, bo na sprężynach, aż miło spocząć:-)
i tym razem postawiłam na bardzo dobrą gatunkowo francuską tkaninę czyli beż z białym ornamentem.
Pozdrawiam Was ciepło drogie czytelniczki i dziękuje za odwiedziny:)))))
Piękne. Szczególnie podoba mi się kształt tych drugich
OdpowiedzUsuńpiękne krzesła!!!!
OdpowiedzUsuńPiękne, szczególnie podoba mi się tkanina... w przypadku pierwszych krzeseł chyba pokusiłabym się o poduszki....
OdpowiedzUsuńTeż jestem tego zdania Olu:) Na pewno dzięki poduchom krzesła w swej prostej formie nabiorą smaku, docelowo nawet miałam dodać na siedziska piankę i otapicerować tkaniną, ale pózniej doszłam do wniosku, że ten kto je nabędzie, sam sobie dobierze poduchy takie jakie będzie chciał, a może pozostawi retro takie jakie są:)
OdpowiedzUsuń